Gdy ktos cie zapyta gdzie jest Andrzej, najgorsze co możesz zrobić to złapać nieogar i nie zajarzyć o co chodzi.
W zabawie tej chodzi o nabieranie nowych, którzy traktują to śmiertelnie poważnie. Wszyscy szukają Andrzeja, bo gdzieś przepadł. Andrzeja, którego tak naprawdę nie ma. Podobnie jak w głoszonym hasełku "Janusz Maj żyje!" jest osobą fikcyjną i prawdziwą. Andrzeja jednoczesnie nie ma i jest w każdym z nas.
Pochodzenie tego memu nie jest do końca znane i oczywiste jak w przypadu innych Woodstockowych powiedzonek.
W latach 90tych utarło się że Andrzejem umownie nazywano osoby których imienia nie znamy, na podobnych zasadach jak dzisiaj osoby niepijące na imprezach i odwożące ludzi nazywami Krzysiami, grubych wąsaczy nazywamy Januszami czy męskie przyrodzenie nazywamy Wackiem. Spory udział w rozpromowaniu Andrzeja ma bloger Kominek (Tomek Tomczyk) który nadał mu cechy typowego Woodstockowicza - nie
Początkowo zamiast szukania Andrzeja, szukano Damiana, ale to wlasnie ciagle gubiacy sie Andrzej zdobył najwieksza popularnosc.
W 2015 hasło "Andrzej się znalazł" trafiło na okolicznościowe puszki piwa Lech.
Istnieją dwie wersje zabawy w szukanie Andrzeja.
Pierwsza polega na szukaniu go i pytaniu o niego osób które własnie się napataczają. Jeżeli osoba odpowie cos w stylu - o jakiego Andrzeja chodzi - odpowiadaqmy ze o Andrzeja, no jak to, nie znasz Andrzeja, itp.
Wyjezdzajac z Woodstocka, odpowiadamy ze Andrzej juz pojechal.
Pod toitokami mówimy, że siedzi w kiblu.
Pamiętaj, ze jeśli znajdziesz prawdziwego Andrzeja (kogoś kto naprawde sie tak nazywa), musisz postawić mu piwo!=
Druga wersja polega na jak największym zarażeniu pola krzycząc - Andrzeej! Jeżeli słyszysz z daleka ten odgłos, zrób to samo i licz na to że ktoś ogarnięty to powtórzy. W ten sposób, za pomoca efektu kuli snieznej, co jakiś czas, cale pole wydziera się - ANDRZEEEEJ!!!! A efekt jest tym ciekawszy, im wiecej osob w tym uczestniczy. Trwa to bardzo krotko i ciezko przewidziec kiedy sie wydarzy, a samodzielne wywolanie nie nalezy do najlatwiejszych, totez nie mam zadnego przykladu audio lub wideo. Mam dla was jednak grafike ktora pomoze wam zrozumiec schemat tej wersji zabawy:

Co do darcia się "Andrzej, Andrzej", to ten zwyczaj narodził się z innego powodu. Byliśmy w 2009 na Woodzie, miał dojechać do nas kolega Andrzej. Obozowaliśmy w lasku i nikomu nie chciało się wyłazić na skwar i na niego czekać. A że było nas kilkanaście osób, to po prostu co pół godziny krzyczeliśmy "Andrzeeej", by kolega nas znalazł. Okrzyk bardzo szybko podchwycili sąsiedzi, a po kilku godzinach krzyczał już cały lasek. Ponieważ kolega jest z typów niebieskich ptaków, to pojawił się dzień później, a wtedy "Andrzej" krzyczało już pół pola.
OdpowiedzUsuńSerio??
UsuńWow. A jak się nazywał ten Andrzej?
Nie bardzo wierzę, ale ciekawa historia
Usuńnie wiem gdzie jest andzej ale wiem gdzie spał Radek
OdpowiedzUsuńwiecie ze mam wielkiego kutasa jak herkules maczuge
OdpowiedzUsuńAndrzej
OdpowiedzUsuń